Credo mojej pracy z psami to przede wszystkim traktowanie psów "w zgodzie z ich naturą".
Bez względu na to, czy nasz pupil jest słodkim maltańczykiem, kopiącym dziury terierem, stróżującym owczarkiem, czy wyjątkowym z urody kundelkiem – zawsze mamy do czynienia z Canis lupus familiaris, czyli udomowionym drapieżnikiem z rodziny ssaków.
W dodatku drapieżnikiem o mocno wyspecjalizowanych i wrażliwych zmysłach węchu, wzroku, słuchu, dotyku.
Kolejnym naukowo potwierdzony faktem jest to, że psy są istotami myślącymi, odczuwającymi pełną gamę emocji od zadowolenia, radości, smutku po złość czy wściekłość. Do tego są istotami bardzo wrażliwymi, uważnymi, empatycznymi i przewidującymi.
Te niepodważalne fakty sprawiają, że w pracy z psami najważniejsze dla mnie jest uszanowanie tych cech, a także indywidualności i podmiotowości każdego psa z osobna.
Dlaczego o tym wspominam?
W dobie ekspansywnego marketingu kynologicznego zaczęliśmy traktować psy jak bezwolne, bezmyślne istoty, odmawiając im prawo do bycia po prostu psami. Mają być takie, jakie są nasze oczekiwania wobec nich. Nieważne, czy jest im z tym dobrze, czy nie. Nieważne, ile kosztów psychicznych i fizycznych muszą ponieść. Planujemy im życie z zegarkiem w ręku, decydujemy, czy, kiedy i jak długo mogą poznawać świat, odpoczywać, być głaskane, spotykać i bawić się z innym psami. Jak w grafiku. Zalewamy je zajęciami i zbędnymi gadżetami. Wszystko dla ich dobra.
Ale czy na pewno?
Obserwując, co się obecnie dzieje z psami, widzę, że brniemy w ślepą uliczkę. Psy nie są w stanie unieść tego, co im fundujemy. Doprowadzamy je do frustracji, która musi znaleźć ujście. I zaczynają się problemy, do których my doprowadziliśmy. Przez nas są reaktywne, przebodźcowane, agresywne, słabe, smutne, bezradne.
A wystarczyłoby pozwolić im żyć spokojnie i ‘w zgodzie z ich naturą’ i oczywiście z zachowaniem norm prawnych i społecznych.
Designed with Mobirise